Barcelona

Między tradycją a nowoczesnością...

10/21/202319 min read

"Gdym się z okna wagonu wychylił, aby po raz ostatni jeszcze ujrzeć miasto, przyszły mi na myśl słowa don Alvara Tata z Don Kichota: «Bądź zdrowa, Barcelono, siedzibo grzeczności, zajeździe cudzoziemców, ojczyzno walecznych, bądź zdrowa!»"

Edmund de Amicis, "Hiszpania. Wspomnienia z podróży"

1878, tłum. M. Siemiradzka

Barcelonę - stolicę Katalonii, malowniczo położoną między górami a Morzem Balearskim - nie trudno pokochać; bez względu na to czy byłaby to Barcelona zwiedzona tropem fantazyjnych i genialnych projektów Gaudiego, czy też śladem bohaterów magicznych powieści C.R. Zafona (choć oczywiście - jedno nie wyklucza drugiego, a wręcz przeciwnie: wspaniale się uzupełnia!). Każdy z zakątków tego barwnego i wielokulturowego miasta ma do zaoferowania coś wyjątkowego i na swój sposób: magnetyzującego...

Starożytni Rzymianie, odniósłszy zwycięstwo nad Kartaginą w II wojnie punickiej, sprawowali kontrolę nad większością ziem Półwyspu Iberyjskiego. Ok. 15 r. p.n.e., w miejscu dzisiejszej barcelońskiej Dzielnicy Gotyckiej (Barri Gòtic), założyli dobrze ufortyfikowany i otoczony kamiennymi murami czworokątny garnizon wojskowy. Z czasem rozwinął się on w odrębną osadę - Barcino.

Fragmenty monumentalnego systemu obwarowań, pamiętającego czasy świetności antycznej kolonii, oglądać można do tej pory w paru miejscach starówki.

Skromna pozostałość po akwedukcie, wzniesionym za panowania cesarza Trajana.

Jeśli odczuwa się potrzebę zapoznania z najstarszymi dziejami miasta, albo po prostu ma się chęć doświadczenia historii "na wyciągnięcie ręki", nie ma ku temu lepszej okazji, jak dotrzeć na ten niepozorny dziedziniec, schowany za paroma zaułkami i oddalony od turystycznego gwaru. Znajduje się na nim istny archeologiczny skarb: ostałe próbie czasu ruiny świątyni Augusta - potężnego rzymskiego obiektu sakralnego, górującego niegdyś nad forum Barcino.

We wczesnym średniowieczu kolumny określano mianem 'Miraculum', czyli 'Cudu', zwracając tym samym uwagę na nieprawdopodobny stan ich zachowania. Przez następne stulecia pojawiało się wiele spekulacji, jakie było ich przeznaczenie; fakt, że stanowiły część świątyni, poświęconej prawdopodobnie cesarzowi Augustowi, ustalono dopiero w połowie XIX wieku.

Przyjemnie jest zbłądzić w labiryncie barcelońskiej starówki...

Gotyk kataloński - którego naczelną reprezentantką jest katedra pw. św. Eulalii - wyróżnia się masywnością, surowością i oszczędnością form.

(Na zdj. 2 warto zwrócić uwagę na zworniki sklepienia - w nawie głównej każdy z nich ma ok. 2 m średnicy i waży aż 5 ton!)

Katedralne krużganki kryją wiele osobliwości, ale chyba największą z nich jest obecność... trzynastu gęsi, swobodnie przechadzających się po ogrodzie.

Gęsi zamieszkują teren świątyni już od czasów średniowiecznych. Symbolizują dziewictwo i niewinność świętej Eulalii - patronki miasta, która, według tradycji, opiekowała się właśnie tymi zwierzętami w swej rodzinnej wsi Sarrià. Również liczba gęsi nie jest przypadkowa; nawiązuje do męczeńskiej śmierci Eulalii w wieku zaledwie 13 lat.

Społeczność żydowska odgrywała ważną rolę w kształtowaniu gospodarczych i naukowych dziejów Katalonii. Na przełomie XIII i XIV w. Barcelonę zamieszkiwało aż 4 tysięcy wyznawców mojżeszowych (a więc blisko 15% całej ówczesnej populacji miasta).

Na mocy dekretu wydanego w 1243 r. przez władcę Jakuba I, Żydzi - posądzeni m.in. o uprawianie czarnej magii i roznoszenie dżumy - zostali zmuszeni do zamieszkania na wyznaczonym, zamykanym na noc obszarze miasta.

Po dawnym getcie/dzielnicy El Call, zlikwidowanej na początku XV w., pozostało niewiele śladów. Jeden z nich można odszukać na murze przy Carrer de Marlet. Jest to kamienna tablica z hebrajskim zapisem: "Święta fundacja rabina Samuela ha-Sardi, oby jego światło świeciło wiecznie".

XV-wieczna rzeźba głowy kobiety (tzw. 'Carassa'), wmurowana w naroże budynku między uliczkami Mirallers i Vigatans, w czasach średniowiecznych wskazywała niepiśmiennym lokalizację domu publicznego.

"Mieszkaliśmy z ojcem na ulicy Santa Ana, tuż przy placu kościelnym. Nasze małe mieszkanie mieściło się bezpośrednio nad antykwariatem specjalizującym się w sprzedaży zarówno rzadkich egzemplarzy dla bibliofilów, jak i książek używanych. Ten magiczny bazar odziedziczony po dziadku miałem z kolei ja przejąć po ojcu, który nie miał co do tego najmniejszych wątpliwości"...

- C.R. Zafón, "Cień wiatru"

(tłum. B. Fabjańska-Potapczuk, C. Marrodán Casas)

Niepozorny barokowy kościół pw. św. Filipa Nereusza (Felipa Neriego) zachował bolesną pamięć o tragicznych wydarzeniach z czasów hiszpańskiej wojny domowej. Zimą 1938 roku frankiści zrzucili na plac bombę, w skutek której rażenia śmierć poniosło kilkadziesiąt dzieci, chroniących się w pobliskiej szkole katolickiej.

Ślady eksplozji po dziś dzień naznaczają mury świątyni...

Unikatowe mozaiki w przestrzeni publicznej stanowią kwintesencję kolorytu i temperamentu iberyjskiej kultury, a także świadczą o niebywałej kreatywności barcelońskich artystek i artystów.

"Dotarłszy do ulicy Arco del Teatro, zapuściliśmy się w uliczki dzielnicy Raval, przechodząc pod arkadą rysującą się niczym sklepienie wzniesione z niebieskiej mgły. Szedłem za ojcem wąskim zaułkiem, wydeptaną ścieżką bardziej niż ulicą, czując, jak za naszymi plecami coraz szybciej zanika poświata Rambli. (...) W końcu ojciec zatrzymał się przed drzwiami z litego, sczerniałego od starości i wilgoci drewna. Przed nami wznosił się budynek przypominający wrak budowli, która kiedyś była pałacem lub siedzibą muzeum gromadzącego wyłącznie mary, cienie i pogłosy. (...) «To miejsce, Danielu, jest tajemnicą i miejscem świętym. Każda znajdująca się tu książka, każdy dom, posiadają własną duszę. I to zarówno duszę tego, kto daną książkę napisał, jak i dusze tych, którzy tę książkę przeczytali i tak mocno ją przeżyli, że zawładnęła ich wyobraźnią»"...

- C.R. Zafón, "Cień wiatru"

(tłum. B. Fabjańska-Potapczuk, C. Marrodán Casas)

W powieści Zafona, jeden z domów przy Carrer de l'Arc del Teatre (na zdj.) mieści w sobie Cmentarz Zapomnianych Książek...

Plaça Reial (Plac Królewski) to miejsce nie tylko kameralne, ale i luksusowe...

Opis jednego z tutejszych apartamentów znajdziemy również wśród stron "Cienia wiatru":

"Z wyszukaną pompą [Bernarda] poprowadziła mnie przez rezydencję Barceló [na Placu Królewskim]. Mieszkanie zajmowało całe piętro budynku, tworząc krąg niekończących się galerii, salonów i korytarzy, które na mnie, wychowanym w skromnym mieszkaniu na ulicy Santa Ana, sprawiało wrażenie Escorialu w miniaturze".

Innym barcelońskim placem wartym odwiedzenia jest Plac św. Jakuba - miejsce, gdzie w czasach antycznych krzyżowały się dwa główne trakty handlowe, gdzie funkcjonowało miejskie forum, gdzie - według tradycji - swe nauki o Chrystusie głosił sam św. Jakub, a gdzie dziś mieszczą się najważniejsze dla regionu instytucje polityczno-administracyjne.

Po całym dniu wędrówki warto przysiąść w zaciszu urokliwej kawiarni Els Quatre Gats - 'Cztery Koty' (czyli, w lokalnym slangu, "parę mało ważnych osób"), istniejącej najpierw na przełomie XIX i XX wieku, później od roku 1978 (z zachowanym oryginalnym wystrojem wnętrza).

Na mapach Barcelony lokal ten odznacza się szczególnie; był on bowiem jednym z centrów katalońskiego modernizmu, wzorowanym na kawiarnio-kabaretach z paryskiego Montmartre'u miejscem spotkań, wystaw i rozmów na tematy kulturalne.

W murach Czterech Kotów swą malarską karierę rozpoczynał m.in. Pablo Picasso (1881-1973), projektem karty dań oraz amatorską wystawą swoich szkiców.

"Nie chciało mi się spać i nawet nie chciało mi się próbować zasnąć. Podszedłem do balkonu i ujrzałem świetliste opary wydobywające się z latarni na Puerta del Ángel. Można się było tylko domyślać obecności stojącej tam nieruchomo postaci. Jej realność potwierdzał jedynie zarys cienia padającego na bruk i bursztynowe drżenie żaru papierosa odbijające się w jej oczach. Stała, ciemno ubrana, z jedną dłonią ukrytą w kieszeni marynarki, drugą przytrzymując papierosa, który prządł niebieską pajęczynę dymu wokół głowy"...

- C.R. Zafón, "Cień wiatru"

(tłum. B. Fabjańska-Potapczuk, C. Marrodán Casas)

Geniusz czy szaleniec? - to pytanie, jakie często zadajemy w odniesieniu do różnych kontrowersyjnych artystów (malarzy, pisarzy, architektów), tworzących dzieła ekstrawaganckie, niejednokrotnie wyprzedzające swoją epokę o całe dekady, albo i nawet: stulecia, a w związku z tym niezrozumiałe przez społeczeństwo, i albo bezwzględnie zachwalane, albo też obdarzane surową krytyką.

Antoni Gaudí (1852-1926) to postać, wobec której rozważania te są nadal - i prawdopodobnie pozostaną zawsze - aktualne. Grono zarówno współczesnych wybitnemu Katalończykowi, jak i krytyków/artystów rozwijających swe kariery po jego śmierci, uznawało go za zdziwaczałego idealistę, szaleńca wznoszącego obiekty o ponadprzeciętnej skali i strukturze. Ale zdarzali się też tacy, którzy w pracach tych dostrzegali iskrę prawdziwego geniuszu i niebywałego zapału, a przede wszystkim: przemożną wiarę w możliwość osiągnięcia zamierzonego celu, jakkolwiek pozornie trudnego czy niemożliwego do realizacji.

Bowiem, jak stwierdził sam Gaudí (dla dziennika "La Razón", 1913):

"Ludzi można podzielić na dwa rodzaje: ludzi słowa i ludzi czynu. Pierwsi mówią, drudzy działają. Ja należę do drugiej grupy. (...) Nie byłbym w stanie wytłumaczyć nikomu moich idei artystycznych. Nigdy nie miałem czasu, aby się nad nimi zastanowić. Życie spędziłem, pracując"... [z: G. van Hensbergen, Gaudi. Geniusz z Barcelony, wyd. Marginesy, Warszawa 2015, tłum. I. Chlewińska].

Casa Vicens (czyli 'Dom Vicensa') to jedno z pierwszych dzieł Gaudiego, jakie ozdobiły ulice Barcelony. Różne fantazyjne formy budynku - świadczące o niepojętej kreatywności i odwadze młodego architekta - zarówno kształtem, materiałem, jak i doborem barw sugerują silną inspirację stylem orientalnym (mauretańskim).

Przewodnią myślą Gaudiego - towarzyszącą mu przez cały okres aktywności zawodowej - było zawiązanie bliskiej więzi pomiędzy obiektem architektonicznym a pięknym i uduchowionym światem przyrody...

(Na zdj.: żeliwne ogrodzenie wokół Casa Vicens, składające się z imitacji palmowych liści oraz glazurowana płytka z motywem kwiatu - element fasady).

Casa Calvet - również jeden z pierwszych projektów Gaudiego, uznawany za najbardziej konserwatywną stylistycznie z wszystkich jego prac.

Kamienica jest jedną z ikon Barcelony i jednym z bardziej rozpoznawalnych arcydzieł Gaudiego. Na planach figurować może pod paroma nazwami; choć najczęściej spotkać ją można jako Casa Battló, warto wiedzieć, że pierwotnie obiekt określano mianem Domu pod Kośćmi (Casa dels Ossos), z uwagi na liczne detale i ornamenty przypominające fragmenty zwierzęcego/ludzkiego kośćca.

Bodaj najbardziej znanym wielbicielem surrealistycznej bryły Casa Battló był wybitny malarz i rzeźbiarz surrealista, Salvador Dalí. Uznał kamienicę za przykład "architektury jadalnej", pełnej "roztopionych" form.

Będąc nieopodal Casa Battló, nie sposób nie zauważyć o wiele większego falistego, kamiennego tworu, wyrosłego na rogu Passeig de Gràcia i Carrer de Provença. Jak łatwo się domyślić, to kolejny owoc niewyczerpanych pokładów fantazji i pracowitości katalońskiego mistrza: Casa Milà, perła secesji, wzniesiona w latach 1906-1910. Przez miejscowych nazywana także Pedrerą - czyli 'Kamieniołomem' (wedle polecenia Gaudiego, robotnicy w czasie budowy mieli wykuwać fasadę kilofami)...

Wymyślne, żeliwne balustrady Pedrery, współgrające z krzywiznami ścian - określonych przez Juana Eduarda Cirlota "błyskawicami przemienionymi w kamień".

Wywietrzniki i kominy o fantazyjnych, surrealistycznych kształtach przydają dachowi Pedrery - równie pofalowanemu jak jej mury - niemal onirycznego charakteru...

Projektantem zdobnych latarni koło Casa Milà był zasłużony dla modernizmu katalońskiego architekt Pere Falqués (1850-1916).

Spacerując ulicami dzielnicy Eixample warto też, choćby i raz na jakiś czas, spojrzeć pod nogi. Można bowiem znaleźć prawdopodobnie najbardziej wykwintną kostkę brukową świata; heksagony, układające się w nieskończony podwodny pejzaż, pełen subtelnych linii i biologicznych form.

Kafle opatrzone identycznym motywem (za którego odpowiedzialny jest nie kto inny jak sam Antoni Gaudí), pełnią rolę posadzki w Casa Milà.

"Sagrada Familia jest dla mnie jednym z budynków-cudów świata. [...] Takie katedry budowane są jedynie przez serca przepełnione ogromną rozpaczą lub dionizyjską ekstazą, a tylko nadczłowiek jest zdolny do twórczej rozpaczy"...

- architekt Hermann Finsterlin

Są na świecie takie obiekty, które wystarczy obejrzeć z zewnątrz, by poznać przyczynę ich wyjątkowości; są takie, do których trzeba wejść, by je poczuć i zrozumieć; ale są też takie, które trzeba czytać, studiować detal po detalu i odszyfrowywać zawarte w nich symbole, zarówno w ogólnej bryle, jak i kryjącym się pod nią wnętrzu. Sagrada Família (czyli Świątynia Pokutna Świętej Rodziny) z pewnością zalicza się do tej ostatniej, najbardziej wyrafinowanej grupy. Jest nie tylko opus magnum Gaudiego, konstrukcyjnym majstersztykiem oraz ponadczasowym dowodem ludzkiego geniuszu - lecz, zgodnie z założeniem samego architekta, budynkiem pozwalającym również na bliższą, nieomal namacalną więź człowieka z przestrzenią sacrum, będącą summą myśli chrześcijańskiej, Pismem Świętym wykutym w kamieniu i wprowadzonym poprzez szkło.

Bazylika znana jest na całym świecie - i z pewnością przyczyniająca do niesłabnącej popularności turystycznej Barcelony - z kilku względów. Po pierwsze, jest to budynek jedyny w swoim rodzaju, o charakterystycznym kształcie, jakiego nie da się pomylić z jakimkolwiek innym. Po drugie, od ponad 150 lat kościół pozostaje nieukończony i wciąż trwają na jego terenie prace budowlane (żurawie i rusztowania, na przestrzeni lat zmieniające tylko swe położenie, na dobre wpisały się już w jego unikatowy wygląd...). A po trzecie - jest to konstrukcja o ponadprzeciętnej skali, która w chwili ukończenia przejmie dumne miano najwyższego kościoła globu.

Jest faktem mało znanym, że to nie Antoni Gaudí wykonał pierwsze plany Sagrady. W rzeczywistości był on tylko kontynuatorem wcześniejszej, o wiele bardziej klasycznej w formie realizacji nowej świątyni dla rozwijającej się dzielnicy Eixample, prowadzonej najpierw według projektu Francisca del Villara, a potem - Joana Martorella. W chwili przejęcia prac przez Gaudiego w 1883 roku, budowla zaczęła błyskawicznie piąć się ku niebu oraz przezwyciężać dotychczas znane reguły architektoniczne i ustanawiać nowe.

Na zdj.: fragment oryginalnego, neogotyckiego muru z górującą ponad nim Wieżą Maryjną, będącą już dziełem Gaudiego.

Fragment rzeźbiarskiej dekoracji najstarszej, w pełni zaprojektowanej przez Gaudiego fasady świątyni - zwanej fasadą Bożego Narodzenia...

...stanowiącą kontrast i analogię względem położonej naprzeciwko Fasady Śmierci, ilustrującej sceny męki Chrystusa.

Dla Gaudiego największą i najbardziej godną zaufania krynicą inżynierskich inspiracji był bogaty, a jednocześnie będący odbiciem Bożego majestatu świat przyrody.

Konstrukcję drzew - a zwłaszcza ich system rozgałęzień, przenoszących ciężar listowia na główny pień, aż do gruntu - wykorzystał przy projektowaniu łącznie 56 filarów wewnątrz świątyni. (W innym razie konieczne byłoby dodanie przypór, przenoszących ciężar świątyni na zewnątrz - jakie rozwiązanie stosowano przede wszystkim w katedrach gotyckich - a jakie z kolei znacznie kolidowało z zamysłem Gaudiego).

Kolumny, wykonane z różnych rodzajów kamienia - m.in. porfiru, bazaltu i granitu - rozmieszczone zostały w nawie tak, by przyjmowały odpowiednią siłę nacisku wywieraną przez wieże o różnej wysokości. Przez to "najsilniejsze" są cztery, dwunastoboczne filary w samym sercu świątyni, jakie już za parę lat dźwigną ciężar 172-metrowej Wieży Zbawiciela.

Kluczową rolę w wystroju bazyliki odgrywają kolorowe witraże - umiejscowione w taki sposób, by wschodzące, poranne słońce oświetlało wnętrze chłodnymi barwami, zaś najintensywniej świecące, w porze popołudniowej - odcieniami czerwieni, oranżu i żółci.

Taki układ nie jest przypadkowy. Barwy witraży odzwierciedlają położenie fasad względem kierunków świata - Fasady Narodzenia na wschodzie (początek życia) oraz Fasady Śmierci na zachodzie (kres życia).

Sagrada Família to hołd złożony wszystkim cudom natury...

"Więc teraz Katedra. Olbrzymia, wspaniała. Wychodzisz ze śluzy biosfery i widzisz ją - Katedrę - przed/ponad sobą: poszarpany cień na tle gwiazd. Trzeba światła, żeby docenić jej architekturę, a światła właśnie brak (...). Teraz, w długim okresie kosmicznego interhelium, Katedra jest przede wszystkim Tajemnicą. Do głównego portalu od śluzy prowadzi po stoku krateru kręta trakcja, schodzi się wyrąbaną w zimnym kamieniu ścieżką, z linką asekuracyjną obligatoryjnie zaczepianą u pasa przez automat zewnętrznych wrót"...

- J. Dukaj, "Katedra"

(opowiadanie zadedykowane "pamięci Antonio Gaudiego, sztuce jego wyobraźni")

Don Eusebi Güell był szanowanym "człowiekiem renesansu" na miarę XIX wieku. "Panem wielkiego rodu", politykiem, zapalonym patriotą, zdeklarowanym Katalończykiem, przedsiębiorcą, mikrobiologiem, akwarelistą. Również postacią zasłużoną dla historii sztuki - zapisał się bowiem na jej kartach nie tylko jako przyjaciel Gaudiego, ale również jeden z naczelnych fundatorów jego fantazyjnych projektów.

Przebywając nieopodal Rambli, warto zajść przed ekstrawaganckie mury Palau Güell - rezydencji powstałej z inicjatywy Eusebiego Güella, "świętego pałacu dla ziemskiego księcia" (z: G. van Hensbergen, dz. cyt., s. 145), w którym - jeszcze przed ukończeniem obiektu - gościły różne ważne osobistości, m.in. królowa regentka Maria Krystyna czy infantka Maria Eulalia de Bourbon.

Stwierdzenie, że Park Güell jest zwykłym miejskim parkiem, to z pewnością za mało, by należycie oddać magię tego miejsca - dopracowanego w najmniejszych szczegółach założenia ogrodowo-architektonicznego, w równej mierze świadczącego o miłości Gaudiego wobec przyrody oraz niebywałej pozycji społecznej Eusebiego Güella...

"Oryginalność oznacza powrót do źródeł"

- Antoni Gaudí

1. Inspirowany budownictwem antycznym hipostyl i jego sklepienie, wyłożone połyskującymi, ceramicznymi płytkami...

2. mozaika "Wiosenne słońce"

Ławka, ciągnąca się nieprzerwanie przez blisko 100 metrów wokół głównego placu Parku Güell, ozdobiona jest fragmentami potłuczonej ceramiki - techniką zwaną trencadís.

W 1905 roku, na łamach jednego z barcelońskich magazynów, w taki sposób komentowano proces dekorowania ławek: "Cóż za śmieszna rzecz! Trzydziestu mężczyzn łamiących kafle i trzydziestu kolejnych układających je na górze z powrotem"...

Salvador Dalí na serpentynowej ławce surrealistycznego Parku Güell.

[gaudidesigner.com]

Poezja w przestrzeni publicznej...

1. J. Brossa, "Poemat wizualny", 1997

2. początek poematu T.S. Eliota pt. "Burnt Norton", 1936 (w tłumaczeniu z angielskiego na kataloński)

Sześć stożkowo zwieńczonych wież, wyróżniających się pośród zabudowy Av. Diagonal, nadaje Casa de les Punxes (Domowi pod Szpikulcami) zamkowego, baśniowego niemal charakteru...

Barwna mozaika autorstwa katalońskiego surrealisty Joana Miró (1893-1983) zdobi barcelońskie Ramble od lat 70-tych ubiegłego wieku.

"Pocieszny i okrutny, radośnie i niewinnie skandaliczny styl magiczny Miró zbija z tropu i przekonuje jak słowa dziecka..." - Jean Marcel

1. 22-metrowa rzeźba Miró - "Dona I Ocell" ("Kobieta i ptak"), górująca ponad parkiem nieopodal Placu Hiszpańskiego

2. jedna z prac artysty, prezentowana na ekspozycji w Fundacji Miró na wzgórzu Montjuïc

"Aleja cyprysów we mgle prowadziła w głąb cmentarza. Nawet stąd, u stóp wzgórza, dostrzec można było bezkresne miasto zmarłych, wspinające się zboczem na sam szczyt i przechodzące na drugą stronę. [...] Miasto umarłych było ogromnym grobem pałaców, ossarium monumentalnych mauzoleów, na których straży stały oddziały grzęznących w błocie posągów z rozpadającego się kamienia. Głęboko odetchnąłem i zagłębiłem się w labirynt"...

- C.R. Zafón, "Cień wiatru"

(tłum. B. Fabjańska-Potapczuk, C. Marrodán Casas)

Olbrzymi cmentarz na wzgórzu Montjuïc jest miejscem wiecznego odpoczynku dla wielu zasłużonych barcelończyków - m.in. pisarza Carlosa Ruiza Zafona i malarza Joana Miró...

Znajdujące się na starówce muzeum Moco to gratka dla wszystkich wielbicieli sztuki najnowszej - przestrzeń dla prac takich artystów, jak Andy Warhol, Jean-Michel Basquiat, Yayoi Kusama czy Banksy.

Metalowy kot pokaźnych rozmiarów, będący obecnie jedną z atrakcji dzielnicy Raval, jest dziełem Kolumbijczyka Fernanda Botero (1932-2023).

Historia tej imponującej fotomozaiki, mającej 8 metrów długości i 4 m wysokości - muralu El Beso ("Pocałunek") - sięga 2014 roku i wyjątkowego pomysłu Jeana Fontcuberty. W celu wykonania pracy, artysta poprosił mieszkańców Barcelony o przesłanie zdjęć kojarzących im się z wolnością. Spośród wielu nadesłanych fotografii ostatecznie wybrano 4000, posiadających odpowiedni układ i kolorystykę, a następnie przerobiono je w małe kafelki, dopiero z pewnego dystansu tworzące intymny i subtelny obraz miłosnego kontaktu...

Dom rodzinny wybitnej hiszpańskiej śpiewaczki operowej, Montserrat Caballé (1933-2018), przy C/ d'Igualada.

Stoi tu nieprzerwanie od Wystawy Światowej z 1888 roku. Na południowym krańcu Rambli, tuż koło portu. Z lewą ręką trzymającą zwój, zaś prawą - wskazującą Nowy Świat...

barceloński pomnik Krzysztofa Kolumba (Monument a Colom)

"Głowa Barcelony" (La Cara de Barcelona) to pierwsze plenerowe dzieło amerykańskiego reprezentanta pop-artu Roya Lichtensteina (1923-1997), powstałe na potrzeby Letnich Igrzysk Olimpijskich (których gospodarzem w 1992 roku była właśnie stolica Katalonii).

Położona tuż nad morzem, nowoczesna konstrukcja zwana Rybą (El Peix), dzieło znanego architekta Franka Gehry'ego (ur. 1929) to kolejna ikona pozostawiona Barcelonie po Igrzyskach Olimpijskich.

"Barcelona od zawsze była miastem portowym, żyła dzięki morzu i dla morza, morze ją żywiło, a ona mu oddawała owoce swego trudu; ulice krok za krokiem prowadziły przechodnia nad morze; dzięki morzu miasto utrzymywało łączność z resztą świata; znad morza wiał wiatr i morze przesądzało o klimacie, ono nadawało miastu woń (...); z niego brały się wilgoć i sól kruszące mury; ono kołysało barcelończyków do snu w czasie sjesty; syreny okrętowe wyznaczały bieg czasu, a dochodzący znad morza smutny, ochrypły krzyk mew przypominał, że łagodny półcień w zaciszu drzew w alejach był tylko złudzeniem"...

- E. Mendoza, "Miasto cudów"

(tłum. A. Sawicka)

Pośród urzekających zakątków Barcelonety - dawnej dzielnicy rybackiej...