"Królewna Śnieżka"

tekst i rysunki: Vojtéch Kubašta, 1977

Rozsiądźcie się wygodnie i przypomnijcie sobie - kto z Was miał w dzieciństwie „rozkładane bajki”?

Ja miałam ich kilka, często po nie sięgałam (moja wyobraźnia przy nich szalała) i wielokrotnie stanowiły tło do moich zabaw w teatrzyk - miałam bowiem gotową scenografię do zabawy.

Na zdjęciach widzicie rozkładaną książeczkę o królewnie Śnieżce. Ten post i poprzedni łączy nie tylko sam tytuł bajki, ale także, poniekąd, postać Walta Disneya… ale o tym za chwilę.

Ten rodzaj trójwymiarowych bajek ma swoją nazwę - „pop-up books”. Trudno szukać polskiego odpowiednika dla tej nazwy.

W dzieciństwie nazywałam je po prostu „rozkładankami”; trójwymiarowe, interaktywne, z okienkami, dziurkami, klapkami przeróżnymi. Co ciekawe, pierwsze powstawały już w XIV w. i dotyczyły głównie anatomii. Dopiero w XVII wieku zaczęły powstawać te dziecięce.

Zdecydowanym królem „pop-upów” był czeski architekt Vojtéch Kubašta - autor bajki, którą widzicie na zdjęciach. Jako architekt miał niezwykłą wyobraźnię przestrzenną, a do tego uwielbiał twórczość Walta Disneya.

W latach 60. spełnił się jego „amerykański sen” i o czeskim artyście usłyszał Disney; zlecił mu napisanie kilku opowiadań i zaprojektowanie rozkładanych książeczek. Powstały wówczas m.in.: “Bambi” czy „Księga dżungli”.

Amerykanom wyprodukowanie takiej książki zajmowało około roku. Kubašta wraz ze swoją ekipą robił to ekspresowo, bo w trzy miesiące.

Używał własnego papieru, tuszów z Niemiec, a drukował w Velkym Šenovie. W latach 1955-1965 stworzył ich sto.

Niestety miał taki kontrakt z Disneyem, że na próżno szukać na tych książkach jego nazwiska.

„Persona non grata” w ówczesnej Czechosłowacji zarabiający w obcej walucie; anonimowy, do czego zobowiązywał go disneyowski kontakt, co skutkowało, że był wówczas praktycznie nieznany.

Tak naprawdę odkrył go przypadkowo (kupując bajkę dla siostrzeńca) Jan Maroušek, po czym zaczął kolekcjonować jego prace. Zgromadził w sumie trzysta książek, pocztówek i innych prac tego wybitnego czeskiego ilustratora.

Rozkładane książki Kubašty zostały przetłumaczone na 37 języków i sprzedane w 35 mln egzemplarzy!

Jeden z egzemplarzy z 1977 roku jest u mnie.

Vojtéch Kubašta pracował do śmierci. Zmarł w 1992 roku.

Często mówił do córki Dagmary:„rób co lubisz, a pieniądze same przyjdą”.

Ciągle sobie to powtarzam!

***

Informacje o autorze pochodzą z czeskiej strony (lidovky).

Na podstawie artytułu autorstwa Judity Matyášovej z 2014 roku.

Książka własna.

"Królewna Śnieżka"

tekst i rysunki: Walt Disney, 1948

Było to dawno… Chyba tyle lat temu ile płatków śniegu spadło tego dnia z nieba. W taki właśnie dzień zimowy młoda królowa siedziała przy oknie i haftowała. Nagle ukłuła się w palec...

Nie ma chyba dziecka, które nie zna „Królewny Śnieżki” - słynnej baśni autorstwa braci Grimm, która stanowi nieodłączny element naszej kultury już od ponad dwustu lat. Jej animatorem był Walt Disney - malarz/kreator naszej dziecięcej wyobraźni.

Walt Disney oczywiście nie mógł przejść obojętnie obok takiej fabuły i jednym z jego pierwszych pełnometrażowych filmów animowanych, który wszedł na amerykańskie ekrany w grudniu 1937 roku (w Polsce zawitał zaś do kin niecały rok później, w czerwcu 1938 roku), była owa „Królewna Śnieżka i siedmiu krasnoludków”.

Ale wracamy do tej książeczki - wydanej w Polsce również w czerwcu, ale dekadę później.

Mamy 1948 rok.

Warszawska spółdzielnia wydawnicza „Wiedza” wydaje baśń z tekstem Walta Disneya oraz ilustracjami pochodzącymi z jego studia, przetłumaczoną przez młodszą siostrę naszego słynnego poety, Juliana Tuwima - Irenę Tuwim. Jest ona autorką przekładów nie tylko książek Walta Disneya, ale także baśni braci Grimm, opowieści o Mary Poppins czy historii Kubusia Puchatka.

A zwróciliście uwagę, że w oryginalnej bajce braci Grimm krasnoludki nie mają imion?

Zawdzięczają je komu?… Waltowi Disneyowi!

„Śnieżka” ze zbioru „Baśnie” Wilhelma i Jakuba Grimmów w tłumaczeniu z j. niemieckiego Marcelego Tarnowskiego opowiada o siedmiu bezimiennych karzełkach.

Irena Tuwim, wierniejsza w tym przypadku Disneyowi (zwracam na to uwagę, bo jako mistrzyni wolnej interpretacji bardzo lubiła swobodę w tłumaczeniu), tu na szczęście zawierzyła Waltowi i Śnieżkę otaczają: Mędrek, Gdera vel Gburek, Ciszek vel Nieśmiałek, Wesołek, Kichaś vel Apsik, Gapcio i Śpioszek.

Greg Krupa,

"Zaginiony klejnot Ferrary"

Chciałam sobie przedłużyć odrobinę minione włoskie wakacje i zaczęłam szukać/szperać w Internecie za książkowymi "włoskimi klimatami". Tak natrafiłam na intrygującą opowieść kryminalną z historią sztuki w tle.

Lubimy w domu zarówno kryminały/thrillery, jak i historię sztuki.

"Zaginiony klejnot Ferrary" Grega Krupy wydał nam się idealnym połączeniem.

Samych książek dotyczących stricto sztuki mamy w naszej biblioteczce ponad pięćset, większość z nich znajduje się w maleńkim pokoiku syna. Olimpijczyk z historii sztuki książkom w tym temacie nie przepuści - z naszej toskańskiej wyprawy przyjechało wraz z Mikołajem nowych siedem(!), głownie naukowych, angielskich/włoskich opracowań okolicznych zabytków, poukrywanych i często nieoczywistych.

Wiele z nich stanowią w pokoju Mikołaja książki naukowe, akademickie, m.in. Wydawnictwa Arkady. Książka, którą widzicie na zdjęciu została wydana przez nowy imprint Wyd. Arkady, które przyzwyczaiło nas do najwyższej jakości książek poświęconych sztuce, zaś pod szyldem "LeTra" publikuje książki o ciut innym charakterze. W "LeTrze" jest miejsce na kryminał, thriller; fakty mieszają się z fikcją literacką.

Krótko mówiąc od tego momentu, kiedy odkryliśmy imprint W.A., będziemy częściej zaglądać na fp "LeTry" w mediach społecznościowych.

Po takim wydawniczym wstępie czas na kilka słów o samej książce i jej autorze.

Autor, mój rówieśnik, mieszka na stałe we Włoszech, absolwent kulturoznawstwa; współudziałowiec firmy importującej włoską kawę.

A ja zarówno bez kawy, jak i książek - żyć nie potrafię ;), więc moją sympatię wzbudziły już same informacje zawarte na skrzydełku okładki.

"Zagubiony klejnot Ferrary" jest debiutem literackim Grega Krupy.

I myślę, że całkiem udanym, biorąc pod uwagę, że w tym gatunku literackim pewien amerykański pisarz podniósł wysoko poprzeczkę. Lubię książki, które oprócz fikcyjnej fabuły, wymyślonych bohaterów, wplatają fakty, istniejące w rzeczywistości miejsca, a my w pewnym momencie pogubieni jesteśmy, co jest prawdą, a co nie. Tutaj mamy podobnie.

Duży plus za wstawki historyczne, jednak nie wykraczające poza tylko te istotne. Autor przemyca nam małe włoskie smaczki, zwyczaje, informacje o samym życiu. Z bohaterami spacerujemy po Ferrarze, widząc ją dosłownie oczami duszy.

Już wiem, że po tej lekturze Ferrara będzie jednym z kolejnych naszych włoskich przystanków. Wszak "Wenecję" zwiedziliśmy filmowymi śladami "Turysty", Florencję uliczkami z "Inferno", a do francuskiego Rennes Le-Chateau - przywiódł nas "Kod Leonarda da Vinci".

Ferrara, zabytkowe miasto na północy Włoch, w którym od średniowiecza panował ród d'Este, za którego to panowania miasto przeżywało istny rozkwit jest miejscem, w którym toczy się akcja książki. Choć powieść rozgrywa się współcześnie, mamy wrażenie, że charakter miasta nie zmienił się pomimo stuleci. W lokalnej gazecie pracuje Davide Dobravski, 32-letni dziennikarz, syn polskich emigrantów. W nudnej, sennie żyjącej Ferrarze dostaje wreszcie temat, który może okazać się "żyłą złota", wartą niemalże nagrody dziennikarskiej. W swojej willi zostaje zamordowany kolekcjoner dzieł sztuki, były nauczyciel akademicki, profesor Alessandro Bonardi. Znika też ze ściany jeden z 42 obrazów - "Beatrice IId'Este" Bartolomeo Venetto, obraz renesansowego malarza, malującego m.in. w Ferrarze.

Wraz z obrazem znika z biurka profesora tajemnicza stara książka...

To co? Może wystarczy... za to kilka słów od wydawcy:

"Ta z pozoru błaha, kryminalna historia doprowadza (Davide'a) na trop sekretnych organizacji poszukujących niezwykle cennego klejnotu. Pełen zwrotów akcji thriller rozgrywający się wśród zabytków i dzieł sztuki, które zawierają tajemnicze wskazówki pozostawione przez średniowiecznych i renesansowych architektów, alchemików i artystów"

Wydawnictwo LeTra

Imprint Wydawnictwa Arkady,

Warszawa 2021

Toshikazu Kawaguchi,

"Zanim wystygnie kawa"

W księgarni, spośród wielu okładek krzyczących wręcz do czytelnika "weź mnie!"... moją uwagę przykuła ta jedna, niepozorna i o stonowanych barwach. Oczywiście, jak na miłośnika kawy przystało, również tytuł wzbudził moje zainteresowanie. Imię i nazwisko japońskiego autora nic mi nie mówiło, ale zaintrygowana przeczytałam notę wydawcy i moja biblioteczka szybko wzbogaciła się o ten niewielki zbiór całkiem niezwykłych opowiadań.

Kto idzie ze mną na kawę?

Tym razem zabieram Was do kameralnej kawiarenki w Tokio o zaskakującej nazwie nawiązującej do neapolitańskiej pieśni "Feniculi Fenicula" (ileż to wersji tej pieśni z 1880 roku się doczekaliśmy: Luciano Pavarottiego & Hose Carrerasa & Placido Domingo, Andrea Bocelliego, Filippa Giordano, Violetty Villas czy Anny German...)

Bohaterka pierwszego opowiadania zdecydowała się wejść właśnie do tej kawiarenki między innymi z powodu jej nazwy, pochodzącej od piosenki, którą śpiewała w dzieciństwie.

Wiecie, że przekraczając progi "Fenikuli Fenicula" będziemy mogli przenieść się w czasie?

Jednak nie jest to takie proste i trzeba przestrzegać bezwarunkowo kilku zasad:

  • można się spotkać tylko z tymi, którzy byli kiedykolwiek w tej kawiarni w przeszłości,

  • teraźniejszości nie można zmienić,

  • tylko jedno krzesło pozwala przenieść się w czasie i powrócić do teraźniejszości i nie można się z niego ruszyć

  • ogranicza nas też czas - trzeba wypić całą kawę zanim wystygnie. Inaczej....

...cóż, tu już musicie przeczytać sami.

Cztery rozdziały. Cztery opowiadania.

Kawiarenka z pogranicza jawy i snu. Nieco oniryczna, cała w sepiowych odcieniach z powodu lamp osłoniętych abażurami. W podziemiach bez okien, mieszcząca jedynie dziewięcioro klientów.

Gdybyś mógł/mogła cofnąć się w czasie, z kim chciał(a)byś się spotkać?

Myślisz: teraźniejszości nie można zmienić, więc po co?

Pamiętaj, że można mimo wszystko wpłynąć na przyszłość!

P.S. Podczas przygotowywania tego wpisu moje latte wystygło... w "Feniculi Fenicula" nie byłaby to dla mnie dobra wiadomość ;)

Przełożyła Joanna Dżdża

Grupa Wydawnicza Relacja,

Warszawa 2022

Alessandro Barbero,

"Dante"

Wrażliwy młodzieniec, odważny wojownik wyruszający na pole bitwy, ambitny polityk, wreszcie wspaniały poeta o ponadczasowej sławie, rozpoznawalny dzięki obszernemu dziełu, które opisuje wędrówkę przez Piekło, Czyściec i Raj. Boska komedia nie bez przyczyny znalazła się w podstawowym kanonie lektur naszej cywilizacji - w końcu tak naprawdę wizje szczegółowo opisanych w niej pozaziemskich przestrzeni ukształtowały nasze wszystkie wyobrażenia o tym, co nas może czekać po śmierci; napisały pokaźny rozdział w dziejach nie tylko sztuk pięknych, ale też otaczającej nas kultury masowej.

Z Dantem Alighierim wiąże się dziś niemal wyłącznie tytuł Boskiej komedii. Oprócz namiętnej, znanej nam relacji autora z Beatrycze, mało mówi się natomiast o jego prywatnym życiu, poglądach na świat i otaczającą go rzeczywistość. Także dość niewielką wagę przykłada się do informacji dotyczących zarówno jego biografii (swoją drogą, momentami bardzo zadziwiających), jak i kwestii jego pochodzenia. Często niesłusznie postrzegamy Dantego wyłącznie przez pryzmat jego opus magnum, zapominając o tym, jakim był człowiekiem, jakie targały nim emocje, z jakimi wyzwaniami musiał się mierzyć, jakie podejmować decyzje.

Postać Dantego, choć nadal osnuta gęstą aurą legendy, nabiera zupełnie innych znaczeń i kontekstów dzięki temu znakomitemu opracowaniu, autorstwa włoskiego historyka i pisarza, Alessandra Barbero. Poprzez umieszczenie jej na tle wielu wydarzeń historycznych (w tym ówczesnych starć militarnych, spisków, dworskich intryg czy ideologicznych sporów), nakreślony zostaje niezwykle interesujący, wielobarwny portret tego wybitnego, a być może i najwybitniejszego twórcy doby średniowiecza.

"Tę biografię, napisaną w 700. rocznicę śmierci poety, czyta się jak wciągającą powieść, a pod piórem włoskiego profesora średniowiecze okazuje się epoką fascynującą i wciąż pełną tajemnic"... (tekst z tylnej okładki)

Wzrok poety, stojącego dumnie na cokole przed florenckim kościołem Santa Croce, słusznie zdaje się wyrażać złość, determinację i żal. Nie bez powodu wymierzony jest także w dwa główne obiekty toskańskiej stolicy - mianowicie katedrę Santa Maria del Fiore oraz Palazzo Vecchio, pełniącego niegdyś funkcję siedziby rady miasta.

Dante - nie tylko bujający w obłokach artysta, ale również twardo stąpający po ziemi, wpływowy polityk - został wygnany ze swojej rodzinnej Florencji w pierwszej dekadzie XIV wieku, wraz z nagłą zmianą rządu w mieście. Wraz z wieloma innymi osobami skazano go na przymusową banicję i karę grzywny, jednak nie przekazał zażądanej kwoty. Wówczas otrzymał bardzo dotkliwy nakaz dożywotniego wygnania z "Miasta kwiatów", a w razie ewentualnego powrotu - miał zostać spalony na stosie.

Choć później oferowano mu amnestię, do ukochanej Florencji poeta nigdy już nie wrócił. Zmarł w Rawennie wkrótce po ukończeniu Boskiej komedii, we wrześniu 1321 roku - "wyruszył na odkrycie, czy odpowiada prawdzie to, co w ciągu tylu lat sobie wyobraził", jak czytamy w ostatnim rozdziale książki Alessandra Barbero.

Odlew maski pośmiertnej Dantego to jedna z głównych atrakcji Palazzo Vecchio. Stanowić może nie tylko dowód w pełni zasłużonej "rekompensaty" Florencji za wygnanie wielkiego poety, a jego umiejscowienie i wyeksponowanie - za świadectwo jego kulturowego kultu, wciąż, pomimo upływu wielu stuleci, żywego na terenie całego miasta.

Duch Dantego pozostanie pewnie jeszcze długo żywy pośród florenckich ulic i uliczek. Zapewne nadal rozbudzać będzie pamięć o tym znakomitym twórcy, a wiadomo, że pamięć jest tą siłą, która - przywołując ostatnie zdanie księgi Raj - "wprawia w ruch słońce i gwiazdy"...

Przełożył Krzysztof Żaboklicki

Wydawnictwo Marginesy, Warszawa 2022

Cesare Pavese,

"Plaża"

Tę małą, niepozorną książeczkę znalazłam jakiś czas temu we wrocławskiej "Graciarni" na ul. Tęczowej. Czytałam ją kilka miesięcy temu i wróciłam do niej podczas tegorocznych włoskich wakacji. "Plażę" Pavese ukończył w 1941 roku, a swoich bohaterów, przyjaciół-plażowiczów, osadził w Genui, stolicy rejonu zwanego Ligurią. Opowiadanie idealnie wpasowało mi się w liguryjskie klimaty miasteczka Riomaggiore, oddalonego od Genui zaledwie 120 km.

***

"Od pierwszego dnia robiłem oględne aluzje do tego, że chciałbym wejść z nią do wody. Clelia, gdy pierwszy raz jej to zaproponowałem, zatrzymała się i spojrzała na mnie z nieokreślonym uśmiechem.

- Nie, dziękuję - powiedziała.

Zdziwiony patrzyłem na nią.

- Nie, nie, wejdę do wody sama.

Nie było sposobu, by ją nakłonić, żeby weszła do wody razem ze mną. Wyznała mi, że wszystko robi z innymi, ale z morzem chce być sama. - To dziwne - zauważyłem. - Dziwne, ale tak jest. - Pływała dobrze, nie o to więc chodziło, że druga osoba ją krępowała. To było jakieś jej postanowienie.

- Wystarczy mi towarzystwo morza. Poza tym nie chcę nikogo. W życiu nie mam nic swojego. Niech mi pan pozwoli mieć przynajmniej morze"...

Przełożyła Alicja Dukanović

Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1979

Cesare Pavese, jeden z najwybitniejszych pisarzy włoskich, urodził sie w 1902 roku w Santo Stefano Belbo, a zmarł w Turynie - śmiercią samobójczą - 27 sierpnia 1950 roku. W latach 1931-42 zajmował się tłumaczeniem i popularyzowaniem dzieł pisarzy amerykańskich i angielskich. Debiutował w 1936 roku zbiorem poetyckim "Praca męczy"; w 1945 roku powstał cykl wierszy " Ziemia i śmierć", a w 1950 cykl "Przyjdzie śmierć i będzie miała twoje oczy".

Znany głownie jako autor licznych opowiadań, nowel, krótkich dialogów bazujących na motywach mitologicznych czy szkiców poświęconych literaturze amerykańskiej.

Marcello Simonetta, "Tajemnica Montefeltra"

Na tle katedry Santa Maria del Fiore widzicie książkę, którą czyta się jak niezły kryminał, a nawet najlepszy thriller historyczny! Jest to doskonale udokumentowane opracowanie, w którym autor rozwiązuje jedną z największych zagadek renesansu, wydobywając na światło dzienne prawdę ukrytą w pewnym zaszyfrowanym liście, którego adresatem był papież Sykstus IV.

Zatem...

...mamy 26 kwietnia 1478 roku, w katedrze florenckiej odbywa się nabożeństwo. W czasie mszy dochodzi do zamachu na życie braci - Wawrzyńca i Juliana, obu przedstawicieli znanego rodu Medyceuszy, którzy przez długi okres sprawowali władzę we Florencji. Julian ginie od kilkunastu ciosów sztyletem, zaś Wawrzyńcowi udaje się schronić w zakrystii. Do historii wydarzenie to przeszło jako spisek Pazzich - rodu, który za wszelką cenę chciał pozbawić Medyceuszy władzy.

A cała prawda o tym, kto tak naprawdę włożył broń w dłonie Pazzich, wyszła na jaw dopiero po niemal pięciuset latach...

Przełożyła: Alicja Bruś

Dom Wydawniczy Rebis,

Poznań 2020

Patti Smith, "Nie gódź się"

Pieśń Syreny ("The Mermaid Song")

Czy wciąż pamiętasz mnie

Ocean grzmiał

czas jakby spał

i jeden grał w nas nerw

i kogut piał

i rum się lał

Syrena może chce

przez morze biec

tak chciałabym

stać w cieniu twym

czy czułbyś mnie

czy dotknąłbyś

czy byś pamiętał

Więc mały kluczyk weź

ocean grzmi

a czas śpi

mały kluczyk weź

i kogut pieje

i rum się leje...

...tak bardzo chcę

tę jedną stronę mieć

tę stronę mieć

wpisz do dziennika mnie

Przełożył: Filip Łobodziński

Biuro Literackie, Stronie Śląskie 2019